DZIEŃ XVIII: CAMINITO DEL REY

Siedzę i piszę ten post, obok mnie przechodzą zmęczeni, ale uśmiechnięci ludzie, niosący ze sobą moc wrażeń z przebytej dopiero co, zapierającej dech w piersiach wyprawy i zwyczajnie im zazdroszczę tego, co przed chwilą przeżyli.
Za jakieś 2h przyjdzie Nieletnia z Piotrem i podzielą się swoimi wrażeniami, na razie mogę sobie tylko wyobrażać to, co tam przeżywają patrząc na zdjęcia w internecie. Ale to dopiero przede mną, na razie mogę opowiedzieć wam to, co sama już wiem.

Jeśli kiedykolwiek wylądujecie tu bez biletów, nie przejmujcie się. Śmiało ruszcie z parkingu po północnej stronie szlaku znajdującego się w Ardales, skąd po przejściu 2,7km lasem znajdziecie się przy kasach na początku trasy albo jedźcie na jej koniec, do El Chorro i tam na parkingu zostawcie auto, a stamtąd na początek trasy, do Ardales, zabierze was autobus kursujący w obie strony. Bilet kosztuje 1,5EUR/os. My wybraliśmy właśnie tę drugą opcję, nie mając biletów zaryzykowaliśmy pojechanie na koniec szlaku, jest tam informacja turystyczna, dostaje się mapkę, instrukcję obsługi dojazdu, ponieważ szlak jest liniowy, nie zaczyna się i nie kończy w tym samym miejscu. Nie zdziwcie się także, że mimo braku biletów na stronie internetowej, która teoretycznie jest jedynym sposobem rezerwacji, okaże się, że śmiało możecie iść te ponad 2km przez las do kas i na pewno się dostaniecie. Długo upewnialiśmy się u miłej pani z informacji czy jest na 100% pewna, że będą wolne bilety, gdy P. już przegoni w 40-stopniowym upale 10-latkę te prawie 3km w jedną stronę. Patrzyła dość dziwnie, ale wciąż potwierdzająco kiwała głową. Byliśmy zdziwieni jej pewnością, gdyż bilety można rezerwować tylko i wyłącznie on-line, a na stronie dzień wcześniej jak wół stało, że wszystko na najbliższe tygodnie jest wyprzedane. Jedyne wytłumaczenie tego jest takie, że na stronie robi się jedynie rezerwację miejsca, bez kupowania biletów i pewnie ludzie rezerwują ile wlezie, bo nie wiedzą dokładnie kiedy tam wylądują i blokują innym możliwość przyjazdu. My pojechaliśmy tam tylko dlatego, że jeśli rzeczywiście nie byłoby wolnych wejściówek, mieliśmy jechać dalej tego dnia do Gibraltaru, a Caminito była i tak po drodze.

Od początku było wiadomo, że nie idę, że to atrakcja nie dla mnie. Lęk wysokości, który mnie dopadł jakiś czas temu i nie chce puścić, nie pozwolił mi wejść i zobaczyć tego fantastycznego miejsca na własne oczy. Jeszcze gdzieś tak do Porto łudziłam się, że może jednak mi się uda, że jak P. weźmie mnie za rękę, jak zamknę oczy tu i tam, to dam radę. Ale akcja z napadem paniki w Porto na Moście Luisa I, przypominam - żelaznym i w pip stabilnym - gdzie zaczął mi się uginać pod nogami i chwiać, uświadomiła mi, że nie ma co się wygłupiać i innym psuć wycieczki, bo w życiu nie przejdę po drewnianej, ażurowej kładce, metr szerokiej, przyklejonej do pionowego urwiska na wysokości ponad 100m nad ziemią albo po mostku zbudowanym z kratownic łączącym dwie strony wysokiego wąwozu, gdzie do tego piździło jak w kieleckiem. Więc zostałam i tylko przyglądałam się kolejnym przechodzącym szczęśliwym ludziom.

Na początku El Caminito del Rey (Ścieżka Króla) zostało zbudowane na potrzeby pracowników elektrowni wodnej na rzece Guadalhorce, którzy musieli przemieszczać się między dwiema ścianami kanionu. Szlak ciągnący się wzdłuż pionowych ścian wąwozu został zbudowany w latach 1901-1905. Nazwę natomiast zapoczątkowało przejście tą trasą króla Alfonsa XIII, który zaszczycił szlak swoją obecnością w 1920r. Chodnik zbudowany z piasku i cementu na podstawie z metalowych wsporników przez marynarzy przyzwyczajonych do pracy na wysokościach (inne źródła podają, iż do najniebezpieczniejszych prac byli wykorzystywani więźniowie skazani na karę śmierci) po jakimś czasie zaczął ulegać zniszczeniu. Nie remontowany z powodu spadku zainteresowania trasą turystyczną doszedł do stanu zagrażającego życiu śmiałków, którzy próbowali przechodzić, mimo jego opłakanego stanu. Kilka osób zginęło (co jakiś czas na trasie pozostały po nich pamiątkowe tablice), a w 2000r. trasę zamknięto. Mimo to znajdowali się chętni do igrania ze śmiercią, dlatego w 2011r. rząd Hiszpanii rozpoczął remont szlaku i po 4latach oraz wydaniu 9 mln EUR na nowe chodniki, parkingi, autobusy, otwarto nową trasę dla turystów, którzy zaczęli znowu tłumnie ściągać na Ścieżkę Króla. Starą ścieżkę pozostawioną w nienaruszonym stanie, nową zbudowano tuż nad nią.

Zdjęcia (oprócz kilku pierwszych, które zrobiłam w drodze myśląc, że i tak się nie dostaniemy, więc chociaż będzie pamiątka) mam dzięki uprzejmości moich nieustraszonych towarzyszy podróży. W ogóle Nieletnia jest dla mnie największą bohaterką tej wyprawy. Jej niewzruszoną postawę najlepiej charakteryzuje nasza rozmowa, gdy już całą i bezpieczną zobaczyłam z powrotem.

- Jak mogłaś tak swobodnie tam sobie chodzić?? Ja bym jednego kroku nie zrobiła na tej kładce.
- No przecież była barierka, taka z siatki, to się trzymałam.
- A na tym mostku? Przecież mówicie, że tam strasznie wiało.
- Na mostku po prostu trzymałam się bardziej.

Gdy zobaczyłam filmik nakręcony na tej 30-metrowej kratownicy przerzuconej między ścianami wąwozu na wysokości 105 metrów nad ziemią, okazało się, że nie trzymała się wcale, gdy nią miotało na wszystkie strony, ale nie chciała mnie już denerwować zbyt szczegółową opowieścią.







Tu zaczyna się trasa...





























Garść informacji praktycznych:
- nie powinny zabierać się za wchodzenie na szlak osoby o słabym nerwach lub z kłopotami z krążeniem oraz te z lękiem wysokości i przestrzeni
- nie zawsze, szczególnie po sezonie, brak biletów on-line oznacza ich brak w kasie, warto spróbować
- na szlak wpuszczane są dzieci od 8lat
- do wejścia potrzebny jest jakikolwiek dokument tożsamości, każda osoba jest rejestrowana przed wejściem
- przejście szlakiem każdy odbywa we własnym tempie, można iść i cały dzień
- poszczególne grupy wpuszczane są co pół godziny i nie mogą liczyć więcej niż 50osób
- cała trasa składa się z czterech etapów: 2,7km przez las od parkingu północnego w Ardales do wejścia; ok. 3,4km niższą kładką oraz łagodną doliną rzeki; następnie 1km to ta trasa najbardziej emocjonująca, biegnąca wysoko zawieszoną kładką oraz mostem między ścianami wąwozu i ostatni etap to przejście do parkingu południowego
- szlak może być zamknięty z powodu złej pogody, szczególnie hulających tam często mocnych wiatrów
- koniecznie trzeba wziąć ze sobą wodę, szczególnie latem oraz załatwić wszelkie potrzeby przed wejściem, ponieważ na szlaku nie ma żadnych toalet
- szlak jest łatwy, żaden tam wysokogórski, po prostu samo ułożenie ażurowej kładki na wysokości ponad 100m robi wrażenie niestabilności i daje kopa adrenaliny

Ktoś chętny? :-)




Komentarze