YOSEMITE NATIONAL PARK

Napisać, że jestem pod wrażeniem, że jest oszałamiająco, że widoki, że światło, to wszystko mało, niewystarczająco, żeby oddać całe, czyste piękno tego miejsca. Długa na 13 km dolina ciągnie się w samym sercu Parku Narodowego Yosemite, między dwiema pionowymi ścianami granitowych klifów wyrzeźbionych przez lodowiec parę milionów lat temu.



Pierwszego dnia wjeżdżamy do doliny drogą nr 140 El Portal Road z Mariposy, gdzie znajduje się nasz hotel. To świetna baza noclegowa dla zwiedzających, gdyż leży poza terenem parku, więc jest znacząco taniej, a na tyle blisko, że nie traci się cennego czasu na dojazdy. Droga 140 to w zimie jedyna pewna możliwość dostania się do doliny, gdyż inne - 120 zwana także Tioga Road oraz 41 Wawona Road - są zamykane. Pierwsza na cały okres zimowy, druga gdy pogorszą się znacząco warunki pogodowe. Jedynie 140-ka jest odśnieżana w pierwszej kolejności i zawsze utrzymywana w stanie przejezdności, choć mimo wszystko bez łańcuchów nie można się tam zimą pokazywać. My trafiliśmy w lutym na wiosnę w pełnym rozkwicie, +15st.C w cieniu, ale łańcuchy musieliśmy ze sobą i tak mieć. Ich posiadanie jest sprawdzane przez rangerów, więc nie ma co kombinować, tym bardziej, że pogoda może się zmienić w każdej chwili.

Pierwszy wita nas El Capitan, wizytówka parku, najwyższa na świecie pionowa granitowa skała,  górująca nad doliną na ponad 900m, której całkowita wysokość to 2307m n.p.m. Ten granitowy monolit długo pozostawał niezdobyty, stanowiąc wyzwanie dla wspinaczy. Jako pierwszemu udało się pokonać The Nose, czyli skalny występ między wschodnią a zachodnią ścianą, Warrenowi J. Hardingowi w 1958 roku.


Mniej więcej w połowie lutego, na ścianie El Capitan odbywa sie zachwycający spektakl spod znaku światła i wody, nazwany lava floating. Spływający z klifu wodospad Horse Tail w promieniach zachodzącego słońca mieni się złotem niczym wstęga gorącej lawy. 

 photo: internet

Aby naturze udało sie to przedstawienie musi jednocześnie zajść kilka czynników: 
- odpowiednia pora roku, a co za tym idzie odpowiedni kąt padania promieni słonecznych, 
- pogodny dzień, bez chmur na horyzoncie o zachodzie słońca, 
- wystarczająco dużo topniejącego śniegu, aby zasilić wodospad. 
Wtedy mamy jakieś 10 minut czasu, kiedy ostatnie promienie niskiego, zachodzącego słońca padają dokładnie na spadająca wodę. Nam zabrakło jednego czynnika do szczęścia - nie było wody w wodospadzie. To ten cud przyrody chciałam właśnie tak bardzo zobaczyć, ale się nie udało.


 

Naprzeciwko El Capi, po drugiej stronie doliny znajduje się pierwszy z wielu działających wodospadów w dolinie Yosemite - Bridalveil Fall.



Jadąc dalej w głąb doliny dojeżdżamy do Yosemite Valley Chapel, małej kapliczki, przy której znajdziecie parking. Warto się tu na chwilę zatrzymać, gdyż to właśnie stąd rozciąga się oszałamiający pierwszy widok na Yosemite Falls


To najwyższy wodospad w Ameryce Północnej. Woda spada z wysokości 739m, całość tworzą 2 stopnie Upper i Lower Yosemite Fall. Do pierwszego prowadzi wyczerpujący 6-8h szlak pieszy, do niższego można przejść się spacerową aleją - Lower Yosemite Fall Trail, z której widok na oba wodospady jest wprost niesamowity. Dla chętnych mam podpowiedź - lepiej iść szlakiem zgodnie z ruchem wskazówek zegara, czyli idąc od Visitor Center nie kierować się oznaczeniami szlaku, który będzie ściągał w prawo tylko iść dalej wzdłuż asfaltowej drogi Northside Drive, aż do przystanku shuttle busa #6. Tam jest drugie wejście na szlak lub inaczej patrząc - wyjście z niego, gdybyście dali się wcześniej poprowadzić strzałkom tak jak my. Polecana opcja jest o tyle lepsza, że oba wodospady macie w czasie wędrówki przed nosem i nie musicie oglądać się wciąż za siebie, aby napawać się ich widokiem. A nie będziecie mogli się od niego oderwać, to pewne. W drodze powrotnej znajdziecie jeszcze odbicie - ślepy szlak - do punktu widokowego. Warto z niego skorzystać, gdyż widok ze strumienia jest obłędny.

Viewpoint na Lower Yosemite Fall Trail 

Lower Yosemite Fall 

 
Widok z Lower Yosemite Fall Trail - alei spacerowej na początku szlaku

Drugi dzień zaplanowaliśmy zgoła odmiennie, gdyż przepiękna wiosenna pogoda, brak zalegającego śniegu i lodu, pozwalały na bardziej ekstremalne wycieczki. Wybraliśmy długi, całodniowy szlak na Glacier Point. Droga dojazdowa jest zimą zamknięta bez względu na pogodę, nie działają też w tym czasie shuttle busy, można jedynie używać własnego środka lokomocji. Aby nie uronić jednak ani kropli z piękna tego miejsca, wjechaliśmy tym razem do doliny drogą nr 41. W odróżnieniu od 140-ki jedzie się nie dnem doliny, tylko wysoko po zboczu. Punktem kulminacyjnym przejazdu, wisienką na torcie, powodem, dla którego warto jechać tą krętą jak diabli, długą drogą, jest Tunnel View. Zaraz po wyjeździe z tunelu przebitego w skale rzuca nas na kolana panorama całej doliny, El Capitan, Yosemite Falls, Half Dome, Sentinel Dome, Cathedral Rocks i Bridalveil Fall. Można zatrzymać się na małym parkingu, w lecie zapewne pełnym po kokardę, w lutym tylko po uszy. Azjaci wysypani z autokarów trochę zasłaniają widoki, ale tylko trochę, bo na szczęście mają dość nisko zawieszone fizjonomie. 


Czy budząc się o 4.00 rano wyspani moglibyśmy mieć za mało czasu, żeby zdążyć zrobić dłuższą 6-8h wycieczkę na Glacier Point? I don't think so. Otóż, moglibyśmy. Wszystko dzięki pani Mariolce z nawigacji, która znudzona prostą, szeroką, asfaltową drogą wbitą jej do łba przez programistę, postawiła na niezależne myślenie, samodzielność i wywiozła nas w samo serce parku Yosemite szutrową drogą wijącą się bez końca nad przepaściami, a raczej której koniec był zbyt wczesny, gdyż mądrzejsi od niej zamknęli tę drogę na zimę nie zawracając sobie głowy powiadamianiem pani Mariolki o czyhających na niej niebezpieczeństwach. Zmuszeni byliśmy zawracać w miejscu niezawracalnym dla małych czołgów (dzięki ci, o kamero na tylnym zderzaku!), a potem wracać prawie godzinę wąską dróżką na skraju przepaści z powrotem do wyasfaltowanej cywilizacji. A tak dobrze zapowiadał się ten ranek. 
 
No nic, wróciliśmy na utarty szlak, pełni mocnych wrażeń i pięknych widoków, ale dzięki temu nieplanowanemu off-roadowi, czasu zostało tylko na lekki trekking po dolinie. Wybraliśmy szlak do Mirror Lake. Sama nazwa zdradza już rodzaj atrakcji, do której się zdąża, jednak ciekawość gna nas do przodu. W tafli bajorka, które w lutym wielkością przypomina kałużę na naszym ogrodzie po większej ulewie, odbija się, jak w lustrze właśnie, Mt. Watkins. Po prawej słabiej widoczna z tej perspektywy i niepodobna do siebie, góruje nad okolicą Half Dome



Na miejsce można dostać się na dwa sposoby. Jeden szlak biegnie od hotelu The Majestic Yosemite, drugi mniej więcej od Upper Pines Campground niedaleko Half Dome Village. Oba w pewnym momencie łączą się w jedną asfaltową aleję niczym ta nad Morskie Oko, ale (!) zaraz obok, równolegle, biegnie druga ścieżka, tyle że ta wije się malowniczo pośród granitowych głazów, niektórych wielkości małej katedry. Nie muszę chyba mówić którą polecam znaleźć i wybrać, tym bardziej, że wystarczy zrobić jakieś 10 kroków w lewo od asfaltu. 






Half Dome Village

Wczesnym popołudniem wyjeżdżamy z Yosemite, przed nami jakieś 3 godziny jazdy do kolejnego punktu programu. Nie możemy się już doczekać, bo następny dzień spędzimy przecież wśród olbrzymów.

Komentarze

  1. Piękna wyprawa, gratulacje, park jest zachwycający. Czy ktokolwiek, wliczając was, uczestników tej wyprawy, zwrócił uwagę na ilość uschniętych drzew? W niektórych miejscach w USA (ale nie tylko, dewastacja postępuje na całym świecie) jest o wiele więcej suchych kikutów niż zielonych jeszcze drzew. To nie jest naturalne usychanie, to nie są żadne żuczki (jak podobno w Puszczy Białowieskiej) ani pora roku lub zmiana klimatu. Mam zdjęcia Ameryki - parków i lasów - sprzed 30 lat i suchych drzew nie było prawie wcale, chyba że po pożarze lasu. Podobnie dzieje się w miastach, wycinane są sukcesywnie tysiące drzew.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Yosemite jest rzeczywiście zachwycające o każdej porze roku :-)
      A co do suchych drzew, to zimą ciężko było stwierdzić czy to efekt wymierania czy pory roku, ale jeśli jest tak jak mówisz, to powodem może także być susza, która trwa w Kalifornii od paru ładnych lat :-/

      Usuń

Prześlij komentarz