DZIEŃ XIII: SIERRA ARACENA

ARACENA

Następnego dnia skoro świt, czyli ok. 8.00, zaraz po przetarciu oczu, okazało się, że Antonio zainstalował nas w małym, cichym domku na farmie, w środku niczego, ale za to z widokami na przyszłość oraz przemiłymi, cichymi, absolutnie nieuciążliwymi sąsiadami. Do niektórych nie podchodziliśmy zbyt blisko, gdyż zbyt intensywnie się nam przyglądali, a brama była tylko umowna.














Pierwsze co zrobiły Małoletnie, jeszcze przed śniadaniem, to wypróbowanie basenu (tak, tak, dom okazał się z tych z górnej półki komfortu) na okoliczność temperatury oraz klarowności wody. W związku z tym, iż oba parametry zgadzały się z ich wewnętrznie ustalonymi normami i limitami, siedziały w wodzie lub w jej pobliżu cały dzień.





















GRUTA DE LAS MARAVILLAS

Jednak cały dzień w wodzie też się kiedyś nudzi, a mając za tło wzgórze zamkowe nie mogliśmy przepuścić okazji, aby nie przyjrzeć mu się z bliska. Małe miasteczko, jedno z tych pueblos blancos, które tak chcieliśmy zobaczyć, skusiło nas i zachwyciło urodą. Jednak mówi się, że to, co na zewnątrz, nie jest ważne, trzeba patrzeć do wnętrza. Poszliśmy i zajrzeliśmy. I teraz wiem, że te słowa to prawda. Najczystsza. To, co skrywa Aracena w swoim wnętrzu, to bajkowy, kolorowy świat. Jeden z tych cudów natury, których człowiek rozumem nie ogarnie. Jak to możliwe, żeby natura, tak sama z siebie, tworzyła rzeczy piękniejsze niż człowiek jest w stanie wymyślić? Trochę minerałów, trochę wody, brak dostępu światła, ograniczone ilości powietrza i tworzą się rzeczy niesłychane, a raczej niewidziane. Prawdziwe cuda, dlatego nazwano je Gruta de las Maravillas, Grota Cudów, jedna z najpiękniejszych jaskiń na świecie, której wysokość w najwyższej komnacie dochodzi do 70m! Mamy niesamowite szczęście w tej podróży trafiać w mało popularne, niezwykłe miejsca. Samo wejście ukryte jest w małym domku, w centrum miasteczka, a jaskinia znajduje się dokładnie pod wzgórzem zamkowym. Po wykupieniu biletów i informacji o kategorycznym zakazie robienia zdjęć (wszystkie, które widzicie pochodzą jedynie z internetu), czekamy na naszą godzinę wejścia. Najpierw czuję się jak w krakowskiej Smoczej Jamie, ciasno, ciemno i nisko, ale nagle otwierają się przed naszymi oczami kolejne, ogromne komnaty z naciekami stalaktytowymi i stalagmitowymi oraz rzadko spotykane nacieki aragonitowe, które wyglądają jak maleńkie, delikatne ukwiały.





Całkowita długość jaskini wynosi 2100m, ale dla zwiedzających udostępnione jest ok. 1200m korytarzy, gdzie na trzech poziomach mieści się 12 komnat, każda inna, w każdej różne formy i kolory nacieków. Niektóre z komnat wypełnione są wodą, a wysoki na 70m Salón del Gran Lago (Sala Wielkiego Jeziora) skrywa ogromne, podziemne, turkusowe jezioro z krystalicznie przejrzystą wodą. W niektórych miejscach trzeba było się naprawdę dobrze przyjrzeć, żeby ją zobaczyć. Nawet woda w naszym basenie może się przy niej schować.






















Po powrocie, gdy dzieci dalej moczyły się w wodzie, monsz poszedł z przyjacielem na obowiązkowe, wieczorne, piątkowe piwo i długie opowieści z przeszłości.



Komentarze

Prześlij komentarz