ZION NATIONAL PARK

Jeśli moglibyście wybrać jedno miejsce w zachodnich Stanach, do którego moglibyście jechać, to co by to było? Miasta - San Francisco, Los Angeles, Las Vegas, San Diego? Czy może bliżej natury - Grand Canyon? Przed przyjazdem do USA pewnie wybrałabym to ostatnie miejsce. Monumentalne, tak dobrze znane, że nie można tu być i go nie zobaczyć. Ale jest jedno takie miejsce, które dla mnie przebija Wielki Kanion. To Zion.

Ziemia Obiecana. I takie to właśnie miejsce było dla nas. Znaleźliśmy się w raju stworzonym przez naturę. Żadne zdjęcia nie oddadzą, żadne słowa nie opiszą tego, co się czuje w tym miejscu. Wszystko będzie namiastką. Trzeba to po prostu zobaczyć samemu.


Mieszkaliśmy w Springdale - bramie do Parku. Przyjechaliśmy jak zwykle nocą, więc dopiero rano oniemieliśmy na widok jaki mieliśmy z okna, choć pogoda od rana była pod zdechłym psem. Padało, wiało, ogólnie czarno to wyglądało. Dzień zapowiadał się na spędzony w aucie, żeby tylko przejechać się doliną i dalej w drogę. Gdy po śniadaniu zaczęliśmy się pakować, chmury nieśmiało zaczęły ustępować jakby zdziwione, że mamy zamiar uciekać, a one przecież tylko tak żartowały. No to się rozeszły i lekko zahaczając sukienką o wierzchołki gór do południa rozpłynęły się w niebycie.


Z racji tego, że byliśmy tu zimą, najbardziej ekstremalne szlaki były zamknięte, np. Angels Landing, ale za to mogliśmy jeździć po całym kanionie swoim autem, nie musząc czekać na shuttle-busy. Coś za coś. Wybraliśmy trzy łatwe szlaki, ale i tak widoki biły po oczach. Szczególnie przejście do Upper Emerald Pool wynagradza trud wspinaczki. Można skrócić ten szlak i wejść jedynie do Lower Emerald Pool, ale wierzcie mi, postarajcie się trochę bardziej i idźcie przez Middle Pool do końca.






 Lower Emerald Pool




 Middle Emerald Pool
 Upper Emerald Pool








Drugi lekki szlak to Riverside Walk, 1/2h ścieżka wychodząca z The Sinawava Temple w stronę The Narrows. Biegnie wzdłuż nurtu Virgin River, jest w całości wyasfaltowana i przygotowana dla niepełnosprawnych turystów. Na jej końcu spotkaliśmy śmiałków idących dalej, zaopatrzonych w nieprzemakalne obuwie, którzy w lutym, w lodowatej wodzie szli w głąb The Narrows. Zazdrość mnie zżerała, ale odkładamy to na kolejny, cieplejszy przyjazd, bo taki musi nastąpić.
W niesprzyjających warunkach kanion ten jest groźnym miejscem, gdyż występują tutaj tzw. flash floods, czyli powodzie błyskawiczne. Nie wolno wchodzić do The Narrows, gdy zanosi się na deszcz, gdyż tak wąski kanion, którego szerokość miejscami nie przekracza 6m, staje się śmiertelną pułapką. Przybierająca woda błyskawicznie podnosi swój poziom w korycie rzeki, a uciekać nie ma gdzie.

photo: Born Globals


 Wejście do The Narrows


Trzeci szlak na jaki się wybraliśmy, to ścieżka prowadząca do The Weeping Rock. To także początek trasy na Observation Point, więc można w tym miejscu zabawić nawet i cały dzień. Akurat tutaj pora roku zagrała na naszą korzyść, gdyż Płacząca Skała potrzebuje wody z topniejącego śniegu, aby przedstawić swój popisowy numer, który jest najlepiej widoczny wczesnym popołudniem, gdy słońce zaświeci wprost na skałę i spływającą z niej wodę.




Samo przejechanie się przez całą dolinę szlakiem Zion Canyon Scenic Drive już zapiera dech w piersiach, człowiek chce wyskakiwać z auta na każdym kolejnym zakręcie na zdjęcia. Na szczęście budowniczowie tej drogi przewidzieli efekt jaki wywołuje tu w człowieku otoczenie i co chwilę zaplanowali zgrabne zatoczki, żeby nie tarasować krętej serpentyny. W Grand Canyon jest taki punkt widokowy, który nazywa się "Ooh-Aah Point", możecie sobie wyobrazić skąd ta nazwa. Tutaj, w Zion, efekt "ooh-aah" jest permanentny. Jedziesz z nosem przyklejonym do szyby, a oczy zachodzą ci łzami, bo taaaak tu pięknie. To jedyne miejsce, z którego nie chciałam wyjeżdżać dalej, tym bardziej, że byłoby tam co robić i z tydzień. Angels Landing, Observation Point i The Narrows - to plan na kolejny przyjazd.


















Jeśli zgłodniejecie siedząc w tym raju cały dzień, to pyszne burgery z bizona podają w Zion Lodge. Zajęły drugie miejsce w czasie tego wyjazdu, zaraz po Broadway Burgerze z Las Vegas.

Wyjeżdżając z parku w stronę Antelope i Grand Canyon trzeba przejechać przez The Zion-Mount Carmel Tunnel. Po drugiej stronie tego tunelu wydrążonego w skale krajobraz skręca o 180st. Tak jakby zaczynał się tu zupełnie inny park. Skały, które jeszcze przed chwilą mieniły się wszystkimi odcieniami czerwieni, pomarańczu, fioletu i głębokie różu, tutaj nagle blakną do piaskowo-beżowej wanilii. Nawet sam ich kształt przestaje być strzelisty i ostro zakończony, a zaczyna przypominać napaćkane gliniaste kupki, po których ktoś przejechał suchym pędzlem. Tak wygląda Zion od strony Mt. Carmel.






"Szli na zachód osadnicy..."

Komentarze

Prześlij komentarz